niedziela, 24 lutego 2013

Chapter One.



Promienie słońca dotarły do moich oczu i zamiarem wybudziły mnie z kamiennego snu. Spało mi się tak dobrze, w łóżku było cieplutko, że żal było podnieść zmęczony tyłek, lecz postanowiłam nie marnować dłużej dnia dopóki sama nie spojrzałam na zegarek, była bardzo wczesna godzina a mianowicie wpół do ósmej, rano!
-Może jednak zrezygnuje z tak porannego wstawania, w końcu są wakacje a o tej godzinie nikt normalny nie stoi na nogach!- mruczałam sama do siebie. Choć sama prace zaczynałam dopiero o jedenastej, to przed tym zawsze dzieliłam godzinę z Meg. Taaak, wiem to głupie ponieważ i tak razem pracowałyśmy. Ale lubiłyśmy wyskoczyć na południowe pogawędki a w Starbucksie nie było na to czasu, ponieważ tłumy ludzi zagęszczały u nas non stop. Stwierdziłam iż dotrzymam towarzystwa mojej kołdrze przez kolejną godzinę, ale niestety ktoś mi popsuł te ochocze plany, ponieważ mój telefon się rozdzwonił na amen i chyba nie miał zamiaru zaprzestać.
-Halo?- Odebrałam nieco z grymasem widząc na ekranie, że to własny ojciec odbiera mi takie przyjemności wylegiwania się w łóżku.
-Cześć kochanie, mam do Ciebie ważą prośbę! -Zaczął poważnym tonem.
-No mów o co chodzi.- Zachęciłam go aby nieco pośpieszył.
-A więc, zostawiłem ważne dokumenty w domu i jest pewien problem, ponieważ dziś są mi szczególnie potrzebne, a sam nie mam czasu się po nie wrócić do domu, iż przychodnie zalało tłumem pacjentów. Bądź tak miła i przywieź mi je do szpitala.-Mówił pośpiesznie aż ledwo za nim nadążałam. Okej, papiery, przywieźć do szpitala, ale że teraz?
-Och, jeśli to tak ważne to przywiozę. Tylko powiedz mi gdzie je położyłeś?- Spytałam nieco zawiedziona, bo moje plany okazały się nieco przygaszone.
-Ostatnim razem widziałem je na blacie kuchennym.-Odpowiedział zastanawiając się.
-Jak są tak ważne to czemu do cholery zostawiasz je tam gdzie popadnie?- Zbulwersowałam się, widząc jak ojciec zachowuje się tak nieodpowiedzialnie.
-Młoda damo pilnuj język! Jak nie znajdziesz na blacie to może są na lodówce, zresztą co ja Ci tu będę gadać idź lepiej poszukaj bo są mi pilnie potrzebne... Niech to diabli wezmą czemu nie zostawiłem ich w gabinecie.- Coraz bardziej się irytował.
-Przepraszam za odzywki.-Stwierdziłam sumiennie, ponieważ nasze kontakty zawsze były dobre.
-Nic nie szkodzi, idź lepiej poszukaj bo mam ważnego pacjenta którego nie mogę zostawić bez opieki. A już i tak poległem przez te karty.- Odpowiedział a połączenie zostało zakończone z jego strony.
Szybciutko wstałam z łóżka i zbiegłam po schodach, chomikując po pułkach kuchni, ponieważ takie wskazówki pozostawił mi tata. Coraz bardziej wątpiłam w te poszukiwania dopóki nie zobaczyłam na dość wysokiej lodówce urywek papierów który nieco wystawał. Na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech, poskoczyłam nieco do góry w tego efekcie momentalnie miałam papiery w ręku. Udałam się do góry penetrując całą szafę, po zaledwie kilku minutach znalazłam wycierane rurki i prześwitującą turkusową koszulę na ramiączkach okrytą ćwiekami, z szybkością włożyłam ją do spodni a na stopy wcisnęłam lordsy tego samego koloru. Przez kolejną chwilę zastanawiałam się gdzie wywiało Juliet, ale przecież ten okropny bachor spędzał kolejny tydzień u babci we Włoszech, niestety pozostało mi tylko siedem dni spokoju. Moja mam zapewne tłuka się autem do pracy, czemu ojciec nie wpadł na taki genialny pomysł, żeby to ona zawiozła mu te papiery? Nie wiem. Pośpiesznym ruchem wrzuciłam potrzebne rzeczy do torebki, chwyciłam klucze do auta i w mgnieniu oka znalazłam się na drodze, niestety przez jakiś czas tkwiłam w korku co wynikiem było, że jechałam dwadzieścia minut. A powinnam zaledwie dziesięć, iż szpital w którym tata był lekarzem nie był zbyt daleko od miejsca naszego zamieszkania. Tyle samo było drogi do miejsca mojej pracy, więc żaden problem z transportem, gdyż nawet pieszo mogłabym wyruszyć ale to nigdy nie było mi na rękę. Gdy tylko dojechałam, pośpiesznym krokiem skierowałam się do windy. Na pierwszym piętrze spotkałam znajomą mi twarz, jak dobrze pamiętałam była to Beka kobieta średniego wieku, która często towarzyszyła mojemu tacie przy pracy.
- Dzień dobry. Szukam Doktora Fostera. Wie może Pani gdzie mogę go w tej chwili znaleźć?- Spytałam uśmiechając się.
-A Panienka w jakiej sprawie do Doktora?- Popatrzyła na mnie pochmurnie, jak bym powiedziała coś nieprzyjemnego. Moja mina od razu zrzedła.
-Jestem jego córką, miałam przynieść jakieś karty pacjentów, czy coś takiego.-Odpowiedziałam trochę się obawiając tej kobiety, miała jakąś sztywną minę a z początku wyglądała na równą babkę, ale jak widać pozory mylą.
-Ach tak! Słyszałam tą gafę twojego ojca. Proszę mi to dać ja mu je dostarczę.-Zaśmiała się szyderczo. Naprawdę coraz bardziej wyprowadzała mnie z równowagi, co mało komu się udawało ponieważ byłam osobą spokojną i bardzo opanowaną.
-Sama to zrobię. Więc gdzie mogę go znaleźć?- Spytałam po raz kolejny co nie szło mi zbytnio łatwo.
-Na drugim piętrze, będzie w sali numer osiemnaście albo też dwadzieścia.-Odpowiedziała sucho a ja więcej nie zwlekając wsiadłam do windy która otworzyła się w odpowiednim momencie. 
Pierwsza sala znajdowała się po drodze więc weszłam tam nieco powolnym krokiem, nie widząc twarzy taty od razu skierowałam się do wyjścia. Widziałam tylko zmęczone spojrzenia starszych ludzi, którzy wcale a wcale nie wyglądali na zdrowych. Idąc krętym korytarzem szukałam na drzwiach liczby dwadzieścia. Kiedy tylko ją ujrzałam z ulgą odetchnęłam i nacisnęłam klamkę, drzwi pośpiesznie się otworzyły ale nie spotkałam tam swojego ojca, dojrzałam tylko pacjenta który był okryty pościelą po sam czubek głowy. Natychmiastowo wyszłam na korytarz zamykając za sobą bezszelestnie, przeźroczyste drzwi. 
-Szuka Pani konkretniej osoby?- Zapytał facet który pojawił się znikąd. Wyglądał na lekarza.
-Yy tak, szukam Doktora Taylera.- Zająkałam się.
-Zaraz powinien się tu zjawić ma tutaj pacjenta, proszę poczekać chwilkę.-Stwierdził i momentalnie zniknął mi z oczu w jakiejś z sal.
Usiadłam więc na ławce z zamiarem, że spokojnie na niego poczekam. Wyciągłam z kieszeni komórkę i napisałam esemesa do Meg : " Tata zapomniał papierów i wstąpiłam do szpitala. Przyjedź o dziewiątej pod Starbucksa, spotkamy się dziś wcześniej".
Nie dostałam odpowiedzi a to oznaczało, że moje droga przyjaciółka dalej leży pod ciepłym na kryciem którego mnie osobiście pozbawiono. Otworzyłam torebkę w poszukiwaniu mojego notatnika, nie lubiłam na niego mówić po imieniu ponieważ słowo pamiętnik kojarzyło mi się z nastolatkami które zapisują tam niewiarygodne rzeczy, które nie były zbyt zachwycające, nie wiedziałam tego z własnego doświadczenia lecz z filmów które przedstawiały akcje tego typu, nie była bym wstanie czytać kogoś zapiski które są sekretami. Miały bym wyrzuty sumienia.
Więc wyciągnęłam mój tak zwany notatnik i pochłonęłam się w pisaniu. Kiedy twórcza wena mnie opuściła a place zdrętwiały od wymachiwania, postanowiłam zakończyć tą czynność, po czym szybkim ruchem schowałam wszystko do torby. Spojrzałam w przeźroczyste drzwi z numerem dwadzieścia. Dojrzałam tam sylwetkę chłopaka która leżała na łóżku wpatrzona w sufit, nie widziałam go dokładnie iż odległość była dość daleka. Spojrzałam w bok i ujrzałam dziewczynę która szybkim krokiem weszła do dwudziestki. Wiedziałam, że skądś ją kojarzę, ale pamięć dawała siwe znaki. To chyba musiał być ważny przypadek lub też pacjent skoro leżał na osobnej sali.
-Beka mówiła, że tu Cię znajdę! Nareszcie!- Usłyszałam taty głos, zanosił się ulgą.- Masz to o co Cię prosiłem? -Spytał podejrzliwie.
-Taak, pewnie.- Odpowiedziałam po czym wyciągłam daną rzecz i wręczyłam ją tacie.- Jeszcze jedno pytanie!- Dodałam po chwili.
-Słucham? -Zapytał wyczekując.
-To jest twój pacjent który leży w tej sali na przeciwko?- Spytałam wskazując na wielki numer dwadzieścia który wisiał nad drzwiami.
-Oczywiście. A o co chodzi? -Zapytał ze zdziwieniem.
-Jak ma na imię ten chłopak który się tam znajduje?- Zapytałam licząc na szybką odpowiedź.
-Jeśli pamięć mnie nie zawodzi to Liam Payne, jest on ponoć...
-Żartujesz? -Powiedziałam nieco głośniej, nie dowierzając w jego słowa.
-Czemu miał bym żartować? -Zapytał obojętnie.
-Nie ważne. A tak w ogóle to czemu on znalazł się w szpitalu? -Zapytałam zmartwiona.
-Ma jedną nerkę, doszły mnie słuchy, że przesadził imprezując i tak oto wylądował u nas. Powiesz mi w końcu co jest grane? -Zapytał z niecierpliwością.
-Li nie imprezuje ani też za dużo nie piję.-Mruknęłam pod nosem jakby sama do siebie.
-Dziecko drogie skąd ty możesz to wiedzieć? Znasz osobiście tego chłopaka? -Zapytał zaciekawiony. Nie zważając na pytania taty, teraz już wiedziałam kim jest dziewczyna która wchodziła do jego sali to była stu procentowo Danielle, już nie miałam żadnych wątpliwości, odwiedziła go dziewczyna.
-Można tak powiedzieć.-Odpowiedziałam chichocząc pod nosem. Widok jednego z członków one direction to dla mnie nie taka nowość gdyż nie raz byłam na ich koncercie i mogę się tym zachwalać do upadłości.-Do kiedy tu zostanie?- Dodałam po chwili namysłu.
-Myślę, że trochę u nas posiedzi. Musi przejść pewne kontrole i badania. Powiedz mi w końcu skąd znasz tego chłopaka? -Tata nie dawał za wygarną.
-Tato! Jak możesz nie wiedzieć, nie kojarzysz tej twarzy? -Zapytałam podśmiewając się. Ojciec podszedł do okienka i spojrzał na parę która siedziała spokojnie na łóżku. 
-Nie mam pojęcia kto to jest, olśnij mnie w końcu! -Powiedział zdenerwowany.
-Okay, okay. Jest to jedne członek z zespołu którego słucham, one direction.- Wyznałam tacie próbując się chociaż trochę opanować.
-Aha! To więc na tego chłopaka musiałem wydawać tyle kasy, dając Ci na koncerty! -Zaśmiał się.
- Tak! W końcu zajarzyłeś.-Odetchnęłam z ulgą.
-Przepraszam córciu ale muszę zmykać już do pracy, zresztą ty nie zakłócaj spokoju moich pacjentów bo ich odstraszasz-Powiedział w żarcie.- Czuję, że ten chłopak jeszcze trochę tu poleży to będziesz miała okazje zapoznać się z nim, lecz innym razem gdy tylko lepiej się poczuje.-Powiedział obiecująco.
-Jasne! Nie miała bym odwagi do niego podejść! Nawet o tym nie pomyślałam. A teraz i tak muszę zmykać, na razie. -Pożegnałam się z tatą i znikłam w windzie która zawiozła mnie prosto na podziemny parking na którym znajdował się samochód.
Przed Starbucksem znalazłam się półgodziny przed czasem więc usiadłam w środku na co wszyscy pracownicy promiennie mnie powitali.
-A ty co tak wcześnie? -Spytała Anne która podeszła do mojego stolika.
-To tak się teraz wita klientów? -Zaśmiałam się.
-Ach no chyba, że tak. Więc co podać? -Spytała poważnie Anne.
-Poproszę czekoladowego shake'a. -Stwierdziłam po chwili namysłu.-Czekam na Meg. -Dopowiedziałam aby nie trzymać ją dłużej w niepewności.
-Okay! No to mogłaś tak od razu.-Roześmiała się i poszła.
Anne to mila dziewczyna, pracuje tu dłużej niż ja. A mianowicie od trzech lat, dziwie się, że wytrzymała. Jest ona starsza ode mnie o pięć lat ale idzie się dogadać.
Kiedy tylko pojawiła się Megan ja zamówiłam dodatkowo mrożoną kawę dla nas obu i zmyłyśmy się z miejsca pracy w bardziej przyjemne miejsce, do miejskiego parku.
Długo trzymałam ją w niepewności co do tego kogo spotkałam w szpitalu. Ona nie tak bardzo podzielała moje szczęście ale również uśmiechnęła się na tą wieść mimo, że nie uwielbia tego zespołu tak jak ja. 
Dzień minął dość szybko. Na jedenastą zdążyłyśmy obgadać wszystkie szczegóły. Praca jak praca nie za ciekawa ale za to bardzo ruchliwa. Wyszłyśmy o równej siedemnastej. Gabriel pojawił się dziesięć po przed budynkiem, od razu powędrowaliśmy na lody a później do mojego domu oglądając maraton amerykańskiego serialu który pokazywał niepowtarzalne rzeczy. Zastanawiało mnie tylko jedno, to czy naprawdę Liam Payne jest pacjentem mojego taty? To czy to nie jest tylko sen? A co mi tam. Postanowiłam cieszyć się chwilą.
***
Cześć! A więc jest pierwszy rozdział :)
Zwracając się do komentarzy mogę powiedzieć, że na pewno zaplanuje jakieś sceny +18 :D (Bez nich się nie obejdzie!)
Wiem, że pierwszy trochę ocieka nudą ale to jest dopiero początek!
Ps: Komentować bo chcę znać waszą opinie! xoxo
 +Jeśli chcesz być informowany na TT o kolejnych rozdziałach, pisz w komentarzu :)


poniedziałek, 18 lutego 2013

Prolog

Rok szkolny minął w mgnieniu oka a wakacje nadeszły ochoczymi krokami. Promienie słońca co dziwo nie opuszczały Londynu przez kolejne tygodnie, zapowiadały się naprawdę intrygujące wakacje. Na uliczkach Oxford Street aż tłoczyło się od dorosłych, młodzieży czy też dzieci. Charlotte leżała na puszatym łóżku i rozmyślała nad planami. Wiedziała jedno, iż spędzi je z w sposób nie zapomniany. Jednak miała na myśli rzecz bardziej szczególną, w te całe ubogie dwa miesiące pragnęła spełnić swoje marzenia i dokonać niemożliwego. Liczyła na to, że gdy sierpień dobiegnie końca, będzie miło wspominać ten urlop. Zawsze nie dopuszczała do siebie myśli gdyż mogła by spotkać bratnią duszę, ale tym razem stwierdziła iż potrzebuje kogoś takiego. Osoby która ją wesprze, pocieszy, pokocha taką jaką jest. Taki był właśnie plan, zarzekła się, iż dokona tego czego sobie wymarzyła, drugiej połówki.
     Położyła dwie stopy równolegle, na lodowatej podłodze. Czując napływ zimna, lekko zadrżała, a dreszcze objęły jej ciało. Uniosła się ku górze wypatrując przez okno czegokolwiek co mogło zainteresować ją samą, niestety nic takiego nie znalazła oprócz błękitnego nieba, czy też ostrego słońca przy którym momentalnie mrużyła oczy. Zauważyła na półce nocnej stary notatnik z odlatującymi kartkami. Tylko ona wiedziała, że ta rzecz służy jej za pamiętnik, choć był widocznie mało schludny to słowa jakie się w nim mieściły były nad życie szczególnie wartościowe, czasem znajdowała się w nim fikcja jaką tworzyła Char, czasem też pragnienia, albo i wytrwała prawda. Takie jest właśnie jej życie, prawdziwe. Ta dziewczyna nie marnuje czasu na błahostki, lubi czerpać z życia to co najlepsze. To jest życie Charlotte Foster, nieprzewidywalne, pełne niespodzianek oraz ciągłego uśmiechu. To są jej pragnienia, śmiać się non stop, dążyć do celu niczym burza, stworzyć własną książkę oraz zakochać się.
   Czy zdąży tego dokonać w dwa miesiące? Czy jej życie ulegnie zmianie kiedy poczuje do kogoś pewien rodzaj miłości? Nikt nie zna na to odpowiedzi. Jej historia, zapadnie Ci w pamięci. Ponieważ to jest Charlotte Foster, ambitna osoba, która nie odpuszcza. Chcesz wiedzieć co napotka się na drodze tej dziewczyny? Czy jej marzenia się spełnią? Zostań i poczuj jej historie na własnej skórze.

***
Aktualnie jestem zadowolona z tego Prologu : )
Mam nadzieję, że wam również się spodoba x
Jeśli chcesz być informowany na TT o następnych rozdziałach, pisz w komentarzu :)

niedziela, 17 lutego 2013

Przedstawienie bohaterów.



 Charlotte Foster- Urodziła się w 1993r 25 Stycznia. Zamieszkuje w Wielkiej Brytanii dokładnie w Londynie. Jest to ambitna dziewczyna która dąży do celu i wszelkie przeszkody przechodzi bez szwanku. Ma wielkie poczucie humoru, którym zaraża wszystkich dookoła. Jest zafascynowana muzyką zespołu one direction. Nie lubi przebywać w samotności, uwielbia spędzać czas ze znajomymi i dobrze się bawić. Od dłuższego czasu jest wciągnięta w świat pisania, to jej największa pasja dotychczas. Jest pochłaniaczem książek. Po zakończeniu edukacji, dostała prace w Starbucksie. Zastanawia się nad studiami w kierunku literatury.


Megan Lorens – Przyjaźni się z Charlotte od gimnazjum, uczęszczały do tych samych szkół. Nie odstępują się na krok, są niczym papużki nierozłączki. Meg to dziewczyna która zawsze stawia na swoim, lubi rywalizować i czuć adrenalinę. Interesuje się malarstwem, to jej jedyna pasja. Lubi zespół one direction, ale nie tak bardzo jak Char. Jest szczera aż do bólu, niekiedy aż przesadnie. Ma też dużo pozytywów w sobie, lubi pomagać innym i robi to bez żadnych skrupułów. Jest osobą towarzyską i przyjacielską. Jej emocje są przesiąknięte dużą ilością wrażliwości, choć na pierwszy rzut oka nie wygląda na taką osobę. Tak samo jak Charlotte, od niedawna pracuje w Starbucksie. Po wakacjach planuje pójść na studia artystyczne.

 

Gabriel Smith- Jest to chłopak o niezwykłej urodzie. Każda dziewczyna na jego widok wstrzymuje oddech. Gabriel to chłopak pełen emocji, jest miły i zabawny. Od dziecka przyjaźni się z Char i związku z tym zakumulował się także z Meg. Cała trójka dobrze się dogaduje, zamieszkuję na ulicy Oxford Street. Urodzony w 1992r. Aktualnie pracuje ze swoim ojcem jako mechanik aut. Nie brnęło go w stronę nauki więc zrezygnował ze studiów.

 

Julliet Foster- Młodsza siostra Charlotte, ma 14 lat. Jest strasznie rozpieszczonym dzieckiem, które ciągle czegoś wymaga od rodziców. Ale czasami też posiada dobre strony, jeśli tylko chcę potrafi być miła lecz to nie zdarza się zbyt często. Nie znosi zespołu one direction, bardzo często kłóci się ze swoją straszą siostrą. Od dłuższego czasu chowa w sobie uczucie  do Gabriela ( tak zwane nastoletnie zauroczenie) Choć wygląda na niewinną dziewczynkę to potrafi dać człowiekowi w kość i wleźć mu za skórę zachowując się jak rozkapryszony bachor. 

Rodzice :
Anabel Foster- Mama Charlotte oraz Julliet. Jest to osoba pełna wsparcia. Córki zawsze mogą na nią liczyć. Potrafi uleczyć słowami ból każdego rodzaju. Jest bardzo znaną prawniczką która zarabia krocie.   
Tyler Foster- Mąż Anabel i ojciec ich córek. Pracuje w londyńskim szpitalu jako lekarz. Dużo czasu poświęca pracy, ale zawsze stara znaleźć czas dla rodziny którą bardzo kocha. Jest odpowiedzialnym ojcem i kochającym mężem.  

 Ps: Oczywiście w tym opowiadaniu będą grać role chłopcy z one direction :)   

+Jeśli chcecie znać dalsze losy bohaterów, piszcie w komentarzach nicki do Twittera, mogę powiadamiać :)